Dzień zaczął się szybkim śniadaniem. Wskoczyliśmy do busów by jak najszybciej znaleźć się nad brzegiem Biebrzy. Już ok. godziny 11 odbiliśmy naszymi tratwami od brzegu. Przed nami prawie 6 km do przepłynięcia. Dzielnie walczyliśmy z wiatrem wiejącym w kierunku przeciwnym do nurtu. Rzeka wycisnęła z nas siódme poty, nawet grill poległ w walce z siłami natury i został porwany przez wodnika Szuwarka. Przeżyliśmy sztorm, gradobicie i kilka ulewnych deszczów. Jednak jak na prawdziwe "wilki morskie" przystało po prawie 7 godzinach dotarliśmy do celu. Tylko Pan Grzegorz nie dał się ponieść emocjom i kontemplował piękno natury Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Dziś pozdrawiamy wszystkich czytelników naszego bloga (m.in. Iwonkę, Danusię i Monikę)
Kliknij aby zobaczyć galerię