Bezpośrednio
po śniadaniu wyruszyliśmy do Szczawnicy na spotkanie z naturą. Nad
brzegiem Dunajca czekały na nas zacumowane barki i przystojni (tak
twierdziły dziewczyny) flisacy. Przez około 2,5 godziny popisywali
się zręcznością manewrowania barkami za pomocą dwóch kijów! My
w tym czasie dokarmialiśmy resztami kołoczków rybki i kaczki oraz
przypominaliśmy sobie śmingusowe zwyczaje. Aura dopisywała, ciepły
wiatr i promienie słońca wysuszyły nas by chwilę później
gwałtowna ulewa spłatała nam psikusa i wylała nam na głowy kubły
wody. Słowem była to naprawdę mokra przygoda! Mimo tych atrakcji
nie umknął nam najwyższy szczyt Pieniny – Trzy Korony ani
zamienieni w kamień mnisi.
Pełni
wrażeń i wygłodnieli wróciliśmy do schroniska na obiad. W tym
miejscu chcemy bardzo podziękować Paniom Kucharkom za pyszny sos.
Puste oraz umyte słoiczki czekają na powrót. Regeneracyjna moc
spaghetti dała nam energię do sportowych szaleństw. Była piłka,
frisbee, gimnastyka oraz wygłupy na placu zabaw.
Wieczór
spędziliśmy przy blasku ogniska, które nie tylko rozświetliło
mrok ale również przypiekło nam kiełbaski i chlebki.
Kochani
rodzice, pewno nie uwierzycie ale gdy te słowa są pisane, my już
grzecznie pochrapujemy w swoich pokojach. Zbieramy siły by sprostać
nowym wakacyjnym wyzwaniom. Jutro przed nami zejście do podziemia!
Jeżeli nie znajdziecie wpisu na blogu, to nie oznacza że
przepadliśmy z kretesem, tylko że są jeszcze takie miejsca na
świecie gdzie nie ma zasięgu oraz Wi-Fi. Pozdrawiamy i będziemy w
kontakcie :) Bez odbioru.